poniedziałek, 7 maja 2012

Nach Dir Kommt Nicht


Za oknem pada deszcz, jest burza. Pierwsza tej wiosny.
Chłód wdziera się do pokoju przez uchylone okno. Nie jest jednak w stanie ugasić rozgrzanych ciał, które w tańcu namiętności złączyły się w jedno. W pomieszczeniu rozbrzmiewają raz po raz głośniejsze jęki i westchnienia. Dźwięki rozkoszy i wyszeptywane w ciemność imiona. Przysięgi i obietnice, które nigdy nie miały doczekać się realizacji, wykrzykiwane w miłosnej ekstazie.
Kochankowie trwali chwilę wtuleni w swoje spocone ciała uspokajając przyśpieszone oddechy. Poczym starszy uniósł się na łokciach odgarniając czarne kosmyki z twarzy swego prywatnego anioła. Pogładził jasny policzek i ucałował rozchylone, napuchnięte od namiętnych pocałunków usta.
Z bólem rozrywającym jego serce, wstał powoli. To musiało w końcu nastąpić.
- Nie…proszę, nie. – Usłyszał od strony łóżka zduszony przez powstrzymywany płacz głos. Tak bardzo cieszył się w tej chwili, że w pokoju panowała ciemność. Że nie widział tych wielkich brązowych zaszklonych oczu, drżących warg i trzęsącego się ciała. Wiedział, że wtedy nie potrafiłby. Nie mógłby zostawić go tutaj.
- Rozmawialiśmy już o tym. – Powiedział chłodno, chociaż wcale nie zamierzał użyć takiego tonu głosu i naciągnął spodnie na siebie. – To miało być…pożegnanie.
Ostatnie słowo z trudem przeszło mu przez gardło. Tak bardzo nie żeby to był ostatni raz.
-, Ale…
- To koniec. Tak będzie najlepiej dla ciebie i dla mnie. Uwierz mi. Tak będzie najlepiej. – Do jego oczu również zaczęły napływać łzy. Nie chciał tego kończyć. Kochał go. Kochał, ale wiedział, że ta miłość nie ma prawa istnieć. To złudzenie Ich serc, identycznych serc, które od zawsze biły jednym rytmem dla siebie. Oddychali dla siebie, dzielili razem sny. Jednak…świat był przeciwko im. Przeciw uczuciu, które łączyło te dwie spragnione siebie nawzajem dusze.
- Nie…nie mów tak. Ja…wiesz, że bez ciebie nie potrafię żyć. Bez ciebie nic mi się nie uda. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Zabij mnie, jeśli masz odejść!
Słysząc ten przeraźliwy krzyk rozpaczy, zamknął na chwilę oczy. Zagryzł wargi. Jeżeli teraz się wycofa to dalej będzie krzywdził i siebie i jego. Nie może na to pozwolić. Ta decyzja już zapadła. Powoli skierował się do drzwi.
- Nie rób tego, słyszysz?! Proszę! Kocham cię! Nie zostawiaj mnie…- głośny szloch rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Jego serce pękło na milion małych kawałeczków. Wyszedł. Zostawił go. Zostawił wszystko, co najcenniejsze posiadał tam za hotelowymi drzwiami. Jego serce nie pokocha już nikogo innego. Ono zawsze będzie należeć do jednej osoby. Do kogoś, kogo zranił tak bardzo.
Nie zamierzał wracać. Nie miał zamiaru prosić o wybaczenie ani też go nie pragnął. Zrobił to wszystko świadomie. Chciał jak najlepiej przede wszystkim dla swojego aniołka. Anioła, który miał jeszcze szanse na normalne życie, bo on już zatracił się. On już przegrał, kiedy pierwszy raz spojrzał w te czekoladowe tęczówki.
Zawsze będzie wracał do niego w snach. To jedyne, czego świat im nie odbierze.

Więc, śnijmy. Śnijmy aniołku. Śnijmy dopóki nasze sny nie staną się prawdą i nie zatrzemy granicę między jawą a marzeniami. Ja zawsze będę twój, a ty mój. Aż po kres naszych dni…

*Po tobie nie nadejdzie już nic